Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 17 maja 2021


Prawda
17 maja 2021, 19:25

" Od momentu pierwszej rozmowy, która już została opisana przez Przekorę , rozmawialiśmy kiedy tylko było można. Codziennie i coraz dłużej i tak jest do dziś. Nasze rozmowy działaja na mnie jak kawa, energetyk ,dopalacz po nich mogę wszystko. Z każdą taką rozmową przyzwyczajaliśmy się i zbliżaliśmy do siebie, byliśmy coraz bliżsi sobie, z każdym dniem, słowem , zdaniem,śmiechem. Chłonąłem Jej głos, pierwsze Jej wyznanie, że jestem Jej pamiętam do dziś.

Przełomową chwilą było kiedyś w trakcie jednej z Naszych minutek zdanie, które padło z Jej ust. "Chciałabym sie kiedyś z Tobą spotkać". Nasza znajomość miała wyjść poza internet. Byłem zachwycony i jednocześnie przerażony, gdyż okłamałem Ją z jedną zasadniczą rzeczą- ze swoim wyglądem. Tutaj musimy się cofnąć w czasie by wszystko było zrozumiałe. Wypadek i śmierć mojej narzeczonej odbiły się na mnie na kilka sposobów. Znienawidziłem siebie za to, że nic nie zrobiłem by temu zapobiec. Przez wyrzuty sumienia i dawanie mi do zrozumienia od innych, że to moja wina, upadłem na same dno. Lustra, które miałem w domu zniknęły, nie mogłem na siebie patrzeć. Gardziłem sobą tak jak gardzili mną inni. Wizyty u psychologa to czcze słowa, które spływały po mnie jak woda po kąpieli. Oprócz jednego zdania. "Spójrz na to wszystko oczyma innej osoby tak jakby z boku". Tak zrobiłem, stworzyłem wizerunek innej osoby tzn. wygląd zmieniłem diametralnie. Charakteru i wnętrza nie zmieniłem bo tego zmienic się nie da. Gdy logowałem się na czat by z Kimś pogadać, byłem przystojnym brunetem bo przecież mogłem, nikt miał nie poznać prawdy, nikt nigdy miał się ze Mną nie spotkać, nie interesowało mnie coś takiego. Nikt nie znał moich najgorszych koszmarów, kto będzie chciał utrzymywać kontakt z kimś tak zniszczonym przez życie. Ludzie szukają uśmiechu , radości , a nie ludzi którzy są smutni, po przejściach , skrzywdzonych, spaczonych przez życie. W swoich pseudozwiązkach to chyba najlepsze określenie, nigdy nie wyjawiłem nikomu moich demonów. Zakładałem maskę i grałem szczęśliwego człowieka, a kiedy czułem, że już nie da się tak dłuzej, odwracałem sie na pięcie. Nikt by nie zrozumiał, nie chciałem pocieszenia, litości, tych wyuczonych regułęk. Potrzebowałem zrozumienia bliskości, ale nie mogłem na to liczyć.

Kiedy pokazała się Przekora na początku nie miałem zamiaru niczego ujawniać, ot znajomość , która nie przekroczy barier świata wirtualnego. Moja tajemnica na zawsze nią pozostanie. Z czasem jednak ta znajomość się rozwijała w tempie ekspressu. Poznawaliśmy się coraz bardziej, wiem, że mój fikcyjny obraz Jej się podobał. Zaczęło mnie to gryźć, że Ją oszukuje w ten sposób. Nie spałem po nocach, miałem wyrzuty sumienia, unikałem wysyłania zdjęć, bałem się, że wszystko wyjdzie na jaw i nie będzie w stanie tego zrozumieć. Wewnętrzna walka ze sobą była cholernie trudna, przygotowywałem się do ujawnienia prawdy i po kilku miesiącach przyszedł ten wieczór. Przekora była inna od początku, była podobna do mnie, dlatego tak szybko się dogadaliśmy. Jeśli Ktoś ma Mnie zrozumieć to będzie to Ona, jeśli będzie chciała mnie dalej to będzie. Zaryzykowałem, kładąc całą Naszą znajomość na szali. Czułem się jak ostatnia świnia ,kiedy to wszystko ujawniłem. Zniknęła. Powiedziała, że da znać, że wróci ale nie wierzyłem w to. Zawiodłem Ją. Kolejną osobę, na której Mi zależało, to chyba mi pisane.

Przepłakałem całą noc, czułem się podle. Od momentu śmierci Kasi nigdy nie wypłakałem tylu łez co wtedy. Zrozumie czy nie? To przecież cały czas ten sam ja, tylko w innym opakowaniu. Wiem, że to był szok. Straciłem ochotę na wszystko, była trwoga. Trwoga u mnie pojawia się czasami. Rzadziej niz kiedyś. Wiem, że po każdym spotkaniu, uniesieniu jest chwila zdystansowania się do mnie. Wtedy jest trwoga, że już nie wróci, że nie będzie mnie więcej chciała spotkać, że zniknie. W życiu moim wszystko co ważne zawsze znikało, tutaj mam nadzieję, że los się uśmiechnie i Przekora nigdy nie zniknie. Zawsze trzymam Ją mocno za dłoń, by wiedziała , że jestem.

Wracając do decyzji jaką podjęła po wyjawieniu wszystkiego przeze mnie. Została i wtedy zrozumiałem, że lepszej osoby nie znajdę już nigdy. Dała mi tym do zrozumienia, że mogę wszystko Jej zawsze powiedzieć. Tak robię, jest moim wsparciem i ostoją. Pamiętam, że potem poprosiła mnie o moje prawdziwe zdjęcie. Zrobiłem z niego puzzle by po kawałku pokazać swoją prawdziwą twarz. Nie jestem przystojnym gościem, przeciętnie tak bym to ujął, ale dzięki Niej poczułem się wyjątkowo atrakcyjnie. Z czasem zaakceptowała to wszystko.

Teraz ja sam wysyłam swoje zdjęcia bo wiem, że Jej się podobam, nieziemskie uczucie.

To kolejny przykład jaką kobietą jest Przekora. Chodzące dobro, wrażliwość i empatia, cudowne serce, mógłbym godzinami pisać o Niej. Ma też swoje słabostki jak to dystansowanie się i bycie czasami zimną i niewzruszoną tak na zewnątrz, bo w środku przeżywa wszystko. Wiem ,że sie boi czasami ,że to się skończy, że nie dane Nam nic. Uśmiecham się tylko i dalej w głowie planuję jak Jej jeszcze bardziej okazać, że nie ma się o co martwić. Jestem z Nią czy jest dydtans czy bliskość , zawsze , na dobre i złe, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi.. By być..

Bo ja jestem..

I będe..

Bo lubie z Nią być..

Bo przede wszystkim chcę..

Bardziej niż bardzo..

 

                                                                  

 

Dałem Jej to co mam najcenniejszego. Swoje serce.  

To ja dodam tu parę słów odnośnie tamtych chwil...

Dziś chciałam tyle napisać, a jednocześnie brakuje mi słów. Chciałam się odnieść do tego dnia, w którym Paradoks wyjawił mi swoją tajemnicę. Czułam że się bał. Ja też bałam się, byłam przerażona. Tłumaczyłam sobie że cokolwiek to nie będzie dam radę. Milion myśli, tysiące możliwości. Pierwsze co przyszło mi do głowy, to to, że jest chory, jezdzi na wózku. Takie skojarzenie. Przecież w sumie widziałam kilka jego zdjęć. Na początku nie podobał mi się. Twarz bruneta zbyt pewnego siebie, lekko zużytego przez podboje. Taki żigolo. Ale zmieniłam zdanie jak go poznałam. Ot, paradoks, miły człowiek w skórze innego człowieka. Stwierdziłam wtedy, że niesie ze sobą mnóstwo sprzeczności. Gdzieś tam zażartowałam, że może fajnie byłoby się spotkać. Powiedziałam tak, bo wiedziałam jakie On ma zdanie na ten temat. Że nie ma opcji. Dlatego miałam śmiałość. Bo ja lubię sprawdzać. W każdym bądź razie rozmawiając z Paradoksem jakoś nigdy nie naciskałam na zdjęcia. Pokazał kilka, większość widziałam w awatarze. Z czasem mi się spodobał. Nie do wiary, jak można ocenić człowieka po wyglądzie, co zresztą już zaznaczalam. I przyszedł ten dzień. On chce się podzielić czymś. Serce biło mi jak szalone. Gdy napisał, że zdjęcia które widziałam nie są jego, zamarłam. Jak nie jego? A Hiszpania, a jak szykował się na imprezę? To w garniturze wyjątkowo mi się podobało. I On to wiedział. I moje teksty typu: przeciwieństwa się przyciągają, albo że brązowe oczy najpiękniejsze... Czułam się oszukana. Nie wiedziałam jak się zachować. W pierwszej chwili stwierdziłam, że to jakiś głupi żart, a potem, że jestem naiwna, jeszcze chwilę później, że czego się spodziewałam po internecie, że mam nauczkę. Miałam nie być łatwowierna. Połamałam wiele zasad. Zaufałam.Czulam się źle. Nie tylko dlatego, że On nie jest Nim. Było mi wstyd za moje zachwyty Nim. To było straszne. Ten dzień zdarzył się prawie rok temu. Jak pisze o tym, to czuję znów trwogę. Wtedy coś się we mnie zmieniło. Stałam się nieufna i podejrzliwa. Zatrzymał moje serce na moment. Długo biłam się z myślami, a jednocześnie wiedziałam, że nie mogę go teraz zostawić. Był odważny, zaufał. Powierzył swój sekret w moje ręce. Czułam się odpowiedzialna. Był pogubiony. Byłam w stanie go zrozumieć. Przeplakalam, przemyślałam i wróciłam. Uwielbiałam go. Nie za to jak wygląda, ale za to jakim jest człowiekiem. To w jego umysl mnie zauroczył. I jestem .I podziwiam go. Za odwagę, za mądrość, za jego wrażliwość, za oddanie. Tamten obraz się zamazał. Teraz gdy zamknę oczy widzę energetycznego chłopaka w koszuli w kratę, z grzywką falującą na wietrze i z tym błyskiem w jasnych, cudownych oczach.

Widzę jego.

Prawdziwego ❤️